środa, 6 marca 2024

Klif samobójców i inne atrakcje prefektury Fukui

 


 

Największą atrakcją turystyczną Prefektury Fukui leżącej na zachodnim brzegu wyspy Honsiu, jest klif samobójców Tōjinbō (東尋坊) i właśnie to miejsce było głównym celem naszej podróży. Wyruszyliśmy z Hiroshim mimo niepewnej pogody, ale na miejscu okazało się, że właśnie taka pogoda, najlepiej  harmonizuje z dramatyczną, czy nawet makabryczną specjalnością tego miejsca. Początkowo jechaliśmy pociągiem i wówczas udało mi się sfotografować dużą połać płaskiego terenu pokrytego zatopionymi o tej porze roku polami ryżowymi. Ten „powodziowy” krajobraz charakterystyczny dla Japonii, widywałam także w wielu innych miejscach, ale o tym napiszę osobno.

Pola ryżowe w prefekturze Fukui 

Pociągiem dojechaliśmy do  miasteczka Awara Onsen. Ma ono dwie turystyczne specjalności. Po pierwsze, jak sama nazwa wskazuje, słynie atrakcyjnymi onsenami czyli kąpielami w gorących źródłach, ale tej atrakcji wówczas nie udało mi się zakosztować. Po drugie tu przesiadają się z pociągu na autobus chętni do obejrzenia klifu. Tōjinbō to formacja skalna, która sięga w głąb Morza Japońskiego, atakując go niczym zbrojna szponami  łapa drapieżnika. Właśnie to miejsce chcieliśmy obejrzeć chcieliśmy obejrzeć.

Miejscowość tę zapamiętałam jeszcze z jednego powodu, który dedykuje tym wszystkim, którzy narzekają na nijakość i brak stylu polskich małych miasteczek. Nic to w porównaniu z prowincjonalnymi miasteczkami Japonii, a doskonałym przykładem tego zjawiska jest Awara Onsen. Niby wszystko czyste, zapewne technicznie sprawne i dostosowane do podstawowych potrzeb ludzkich, ale brzydkie, chaotyczne i nijakie do obrzydliwości. Zapewne jest to konsekwencja skrajnie liberalnej polityki gospodarowania przestrzenią, według zasady: każdy może budować co chce i gdzie chce, jeśli tylko ma kasę. (Stwierdzenie nieco przejaskrawione, ale na pewno coś w tym jest.) Dodam, że z tego sfotografowanego miejsca ruszają autobusy na klif Tōjinbō, więc jeśli miasto chciałoby zadbać o swój image w oczach turystów, to powinno bardziej postarać się o jakość tego miejsca.  

 


Awara Onsen przystanek autobusowy

 

Za oknem autobusu jadącego w stronę klifu krajobraz stawał się stopniowo coraz bardziej dramatyczny – sylwety sosen powykrzywiane i poszarpane wiatrem, zapach morza, czarne ptaki na niebie. Dramat narastał – byliśmy już blisko.

 

Burzliwe niebo w pobliżu klifu 

Mimo legendarnie brzydkiej pogody, Tōjinbō przyciąga turystów z kilku powodów. Zapewne pierwszy z nich to fascynacja samobójstwem. Wiadomo, że postrzeganie samobójstwa w japońskiej kulturze było i jest zupełnie inne niż u nas. Nie jest to czyn haniebny, czy wstydliwy, lecz akceptowany, a nawet podziwiany czy traktowany jako wręcz bohaterski. Klif Tōjinbō jest jakby stworzony po to, aby udramatyzować scenerię samobójstwa i w ten sposób podnosić rangę tego czynu. Dlatego tu podążali i podążają japońscy samobójcy, aby rzucić się ze skały w morze.

Wprawdzie współczesne władze Japonii walczą z tym aprobującym samobójstwo sposobem myślenia, ale walka z tradycją i to powiązaną z przekonaniami religijnymi, jak wiadomo, łatwa nie jest. Wciąż zdarzają się tu samobójstwa, zaś fascynacja tego typu zjawiskami ze strony obserwatorów czy gapiów wcale  mnie nie dziwi. Niestety jest to zjawisko powszechne w wielu krajach świata

 

Turyści obserwujący wyspę Oshima i oczekujący na wycieczkę stateczkiem 

Inny magnes to porywające piękno tego miejsca. Klify składające się z naturalnie ukształtowanych słupów kamiennych, np. bazaltowych znajdują się w kilku miejscach na świecie. Zawsze budzą pytanie, jak to się stało, że natura ukształtowała coś tak nieprawdopodobnego. W tym przypadku encyklopedie podają, że „skały klifów powstały pierwotnie 12–13 milionów lat temu w epoce miocenu w wyniku zmieszania magmy ze skałami osadowymi , tworząc  kolumny andezytu w kształcie pięciokątnym lub sześciokątnym, które zostały następnie zniszczone przez morze” (Wikipedia). To jest, rzecz jasna, tłumaczenie zrozumiałe dla geologów. Dla mnie jest to wynik walki tytanów: wulkanu i morza. Tak, czy inaczej jest to miejsce  niezwykłe i piękne.

 

Klif Tōjinbo

Mam nadzieję, że to nie samobójca

Kolejny powód przyjazdu turystów to spacer wzdłuż wybrzeża, podczas którego można obserwować najróżniejsze krajobrazowe skutki zmagania morza ze skałami, zobaczyć bujną, charakterystyczną dla tego miejsca roślinność. Można przekonać się, że procesy kształtujące ten krajobraz trwają nadal.  Słowem – znów jest pięknie i wymownie.

 

Ścieżka spacerowa wzdłuż klifu

 

Klif - ciąg dalszy

 Procesy trwają

Ścieżką tą można dojść do sąsiedniej miejscowości, z której piesza kładka prowadzi na maleńką wysepkę Oshima stanowiącą lokalny koniec świata.

Jest jednak jeszcze jedna atrakcja, która znacznie mniej mi się podoba, zwłaszcza, że umniejsza wartość wszystkich pozostałych. Otóż są tu stateczki wycieczkowe, którymi można opłynąć ów klif i obserwować go od strony morza. Pięknie, ładnie, sama bym chciała, ale na tych stateczkach zamontowane są głośniki dużej mocy, które nadają muzykę popularną w stylu disco. Basowe, mechaniczne, dudniące rytmy, prymitywna linia melodyczna, świdrujące ucho brzmienia, żałosna jakość, ale za to głośno, głośniej, najgłośniej, jak się da. Żeby to jeszcze była tradycyjna muzyka japońska o melancholijnym brzmieniu, albo po prostu żeby było ciszej. Nic podobnego, znów ostry atak kiczu na wszystko, co subtelniejsze. Niestety to powtarza się w Japonii często i wielu wydaniach.

 

Stateczek wycieczkowy – dobrze, że tego nie słyszycie

Tak to na Tōjinbō nie wykorzystaliśmy wszystkich atrakcji, ale i tak było warto.

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Krótka podróż do Hiruzen, czyli natura po japońsku

  K rótka podróż do Hiruzen, czyli natura po japońsku   Hiruzen to niewielki region turystyczny – tak mały, że tej nazwy w tamtym okresi...