Japonia słynie z
automatyzacji wszystkiego, co da się zautomatyzować. Bywałam tam ponad 10 lat
temu. Wówczas kontrast między Japonią a Polską był ogromny. Jak jest teraz nie
wiem, ale zapewne nadal daleko nam do Japonii - i tu i tam sprawy poszły do
przodu. Mamy teraz w Polsce wiele rozwiązań, które przed 10 laty w Japonii były
dla mnie zaskoczeniem. Czytając te historie warto pamiętać, że dotyczą one
tamtych czasów.
Co zaskakiwało
mnie, gdy po raz pierwszy znalazłam się w Japonii? Na przykład: drzwi otwierały się same, gdy
przed nimi stanęłam, schody ruszały do góry, gdy na nie weszłam, w barze szczegóły
zamówienia trzeba było ustalać klikając odpowiednie ikonki w menu. Kupowanie,
płacenie, zamawianie, pobieranie, zgłaszanie, zatwierdzanie itd. – wszystko
automatycznie. Światło zaświecało się samo i samo gasło, choć nie zawsze w
odpowiednich momentach. Z robotami ani wówczas ani potem nie miałam do
czynienia – może dobrze, bo mnie trochę przerażają.
Mówiące automaty
przemawiają do Ciebie zawsze bardzo uprzejmie, czasem ludzkim, czasem
zwierzęcym głosem. Na przejściach dla pieszych ćwierkają ptaszki, w nocy o
wejściu gościa w obręb strzeżonego osiedla informuje chór
cykad, w windzie ćwierkają dziecięcymi
głosikami jakieś panie.
Jeśli idzie o ten
chór cykad, nie jestem pewna, czy one były naturalne czy sztuczne, ale uaktywniły
się nagle , gdy weszłam w obręb osiedla.
Cykady na strzeżonym osiedlu w Tokio
Wówczas, gdy
byłam w Japonii po raz pierwszy, czułam się trochę zagubiona i samotna.
Mieszkałam w hotelu asystenckim w Osace. Byłam tam jedynym mieszkańcem całego dość
dużego obiektu. Ciszę przerywały tylko dwa głosy: gawron siedzący na drucie
naprzeciw mojego okna - krakał w niebogłosy jakby domagał się wysłuchania, a w
windzie ćwierkała do mnie na każdym piętrze czarująca panienka (tak odbieram mowę
japońską w wydaniu żeńskim). Cudownie, wspaniale, ale uprzejmość automatów po
jakimś czasie zaczyna być upiorna. Pamiętacie horrory z automatami?
Tak czy inaczej, aby
żyć w Japonii już wówczas trzeba było
wciąż naciskać guziki, naduszać ikonki, dłużej lub krócej, coś potwierdzać,
wpisywać kody itd. Teraz w Polsce robi się podobnie. Wówczas byłam
nieprzygotowana, ale szybko się przyzwyczaiłam i to do tego stopnia, że po
powrocie do Polski czekałam przed zamkniętymi drzwiami, z nadzieją, że same się
otworzą.
W Japonii chyba
najczęstszym zajęciem automatów było i jest sprzedawanie. Kolorowe szafy serwują
tak, jak u nas napoje i przekąski, ale to nie koniec. Sprzedają niemal wszystko:
całe duże dania nawet ciepłe, przedmioty nie tylko drobne, czasem bardzo dziwne
i bardzo erotyczne. Są też automaty - loterie do wygrywania fantów.
Automaty
sprzedające są poza tym źródłem światła. Rzadko kupowałam w automatach, ale
zapamiętałam jeden z nich, bo był jedynym źródłem światła na wiejskiej pustej
drodze, gdzie wybrałam się na spacer po zmroku mimo przestróg Hiroshiego, że to
się może źle skończyć.
Automaty
obsługują też toalety publiczne. W wielkim centrum handlowym Canal City w
Hakacie różnych opcji skorzystania z toalet było tak wiele, że trzeba było
najpierw zapoznać się z elektronicznym przewodnikiem, który sam w sobie nie był
łatwy do rozgryzienia.
Przewodnik po toalecie w Canal City – wielkim centrum handlowym w Hakacie
Jednak najwięcej
radości sprawiła nam automatyczna toaleta w pewnej niewielkiej knajpce, gdzie
obchodziliśmy moje urodziny. Pierwsza osoba, która tam była, wróciła zataczając
się ze śmiechu. Po otwarciu drzwi zaczynał się bowiem mały pokaz uprzejmości tego
urządzenia. Rozczulająca muzyka, ciepłe światło, deska zachęcająco podnosząca
się do góry - okazuje się, że na dodatek jest ciepła. Przed sobą masz szeroki
wachlarz możliwości do wyboru na elektronicznym panelu znajdującym się wygodnie
pod lewą ręką…O toaletach japońskich jeszcze napiszę.
Shinjuku – jedno z wielkich centrów handlowych Tokio. Tak to
wygląda nad ziemią
Prawdziwym rajem
automatów są stacje dworce i centra handlowe. Komunikacja torowa w tym kraju
składa się z metra i kolei, a kolej z wielu różnych sieci działających według
różnych zasad i taryf. To wszystko krzyżuje się na podziemnych stacjach, które
obrastają w sklepy, bary, salony gry, usługi. Czasem taka stacja przeradza się
w wielopoziomowe podziemne centrum handlowe. Łatwo się tu zgubić. Na ogół
bywałam w takich miejscach w towarzystwie Japończyków i oni kupowali bilety.
Działo się to szybko i bezszmerowo, ale nadszedł dzień, kiedy stanęłam przed
tym zadaniem z grupą moich polskich kolegów.
Tak wyglądają podziemne centra handlowe połączone ze stacjami
kolei i metra
Działo się to w
Tokio na stacji kolei i metra Ochanomizu. Na początek trzeba było sobie
zaplanować trasę z przesiadkami posługując się tablicami świetlnymi
informującymi o połączeniach i cenach. Potem należało odliczyć pieniądze i
znaleźć właściwy automat sprzedający bilety. Młodsi koledzy podjęli się tego
zadania i nadszedł moment realizacji zakupu. Pieniądze zostały wrzucone,
zamówienie złożone. Czekamy na efekt czyli wyplucie biletu………. A tu nic.
Pieniądze wziął, biletu nie dał. Co wówczas nam Polakom przychodzi do głowy?
Rąbnąć pięścią w głupią maszynę. Może się odblokuje? Trochę nie wypada w obcym
kraju. Musieliśmy coś pokręcić.
Tak stoimy i
naradzamy się, co tu robić, a wokół obojętny tłum przewala się przez stację,
żadnego mundurowego w zasięgu wzroku. No i w końcu trudno - zaczęliśmy walić.
Automat ten miał
na wysokości oczu guziki i ekraniki oraz otwór do wrzucania pieniędzy, a na
wysokości brzucha korytko w którym powinien był pojawić się bilet. I nagle ten segment z korytkiem
otwarł się, a w otworze na tej nietypowej wysokości pojawiła się twarz
uprzejmego jak zawsze Japończyka. Natychmiast wszyscy zrobiliśmy skłon, aby
porozumieć się z tym człowiekiem. Musieliśmy dość śmiesznie wyglądać, ale
niestety nikt nie zrobił zdjęcia.
Stacja Ochanamizu - miejsce akcji
Wszystko
skończyło się dobrze. Już nie pamiętam, czy to my zrobiliśmy błąd, czy automat
się zaciął. Na koniec jednak dostaliśmy bilety
i wszystko było dobrze .
Teraz wiecie już Państwo, że z tymi japońskimi automatami to bujda. W tych szafkach siedzą tacy mali Japończycy i serwują nam te wszystkie soki, batony, kanapki, krawaty, laleczki, chusteczki Itd. itd. A pieniążki układają w równiutkie stosiki i przewiązują wstążeczkami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz